środa, 31 marca 2010

"20"

(c) Prpht

wybuchł kolejny ranek
suszysz włosy rozwiane
ja zastanawiam znów nad tym się

co ci przyjdzie do głowy
gdy bez szkieł kontaktowych
wśród zacieków zobaczysz swój łeb

czy myślałeś już choć raz
czemu służy ten obraz
perfekcyjnie wybrany ze stu

wiedz, że czytam ze skroni
co mówiłeś dziś do niej
i opowiem ci dzień po dniu

że nocą na balkonie
zliczałeś perły w koronie
tego miasta gdzie imię twe nikt

ile warta w djarumach
jest teraz męska duma
kiedy żal jeszcze nie całkiem znikł

wczoraj znów się zbudziłem
leżąc obok twej byłej
na tyle zdał się mój dobry gust

pora monolog kończyć
znowu dzień się wyłączył
goście zaczęli się schodzić już

choć kusiło powiedzieć
że pomogłeś też w biedzie
poświęcając na to resztki snu

przejdzie przez gardło raczej
dawne słowo przyjaciel
ale tak po kolejkach ze dwóch

rozlej danzką do szklanek
i bez zbędnych gestów
policzmy jeszcze raz
na palcach do dwudziestu

(Bo adresat chciał, by wiersz zaistniał. Opublikowane w drodze wyjątku. Autor: Prpht)

poniedziałek, 29 marca 2010

Kobietom powinno się zabronić pisania wierszy

rodzić to więcej niż nadawać imiona
i poddawać deklinacji. więcej niż składać
w całość istniejące elementy w kwiat
bezpłodnej urody, by mnie skusić
by mnie tą frazą, tą siłą
z prezerwatywą

wiersz kobiety jest jak odsłonięte ramiona
oglądane z daleka
jak własne dłonie na własnej szyi
próbujące odkrywać pieszczotę
jak ruch bioder który ma mnie samą sobie zanęcić

im dalej odchodzę tym on podchodzi bliżej
im bliżej przychodzę tym dalej ucieka
to ma rytm to ma prawa to ma konsekwencje

nie wiele mam tu do zrobienia
zdobywać nie wolno. grać w odsłonięte karty też.
mogę być porzucona. rozgrzana. drażnić emancypacją
mogę udawać i kłamać

ale pod żadnym pozorem odsłaniać ja
porody są świetne
ale nieestetyczne

niedziela, 28 marca 2010

Foch, jako nieodłączny element związku.

nie zabraniaj mi patrzeć w sposób
który jest zły na ciebie. nie wymierzam
nie strzelam. nie kradnę. mam.
muszę to tylko zwrócić sobie.

tylko mnie nie zostawaj. jak śmiesz dotykać.
nie całujesz. nie oddycham. po co nam to
wszystko – zaklinowałam się w myślach.
wpuszczam w nitki w guziki – urwane.

tylko nie odchodź za daleko – bo tam
gdzie ludzie odchodzą rzeka pęka na dwoje
tylko pozwól. tylko wróć. tylko zaczekaj.
przyjdę i między nami oswoję powietrze.

Zobacz. tak właśnie odkrywam twoją
jasność. schowaną pod koszulami
i mięsem. naturalnie. przyjdź jakbym
miała powiedzieć: nie zawracaj.

jeśli tylko. jeśli tylko zapomnę
a wciąż zapominam. wciąż jeszcze
nie potrafię pamiętać. nie umiem
zatrzymać. nie umiem już dotykać

nieczule. tylko ta złość. te urwanie
te naloty. te oscylacje. te wszystkie
zjednoczone światy – które
za młodu uczą mnie za ciebie umierać.

poniedziałek, 15 marca 2010

Nieoznaczalność

Chciałabym nauczyć się nieistnienia
gdybym potrafiła nie istnieć
mogłabym obok ciebie
wtedy mógłbyś być przy mnie i cielesny
jednocześnie

teraz
podróżujesz we mnie z prędkością myśli
zmieniasz miejsca skupienia
i osiągasz stany energetycznie niemożliwe
ale w moim związku z tobą
prawdopodobieństwo nie ma znaczenia
mogę nawet zakładać
że w tych warunkach bóg istnieje
jeśli tak pomyślę

to wszystko co się nie stało
i nie wstanie
z moich myśli o własnych siłach
nie ma możliwości poza niemożliwością

dziwi mnie jednak że się trwale nie zagubiłam
i po zderzeniu z prawdą
nie rozproszyłam się w formie ciepła