wtorek, 1 czerwca 2010

Przyszło lato, czyli widok na teraźniejszość, przeszłość i przyszłość

I przyszło lato.
I zaskoczyło jak to,
że zawiązane
musi się rozwiązać.

Tak trudno, gdy jest się młodym,
o rzeczy stałe i ostateczne.
Może to przez ten przesadnie duży
zbiór czasu do dyspozycji.

I przyszło lato.
I pchnęło mnie w drogę.
Znowu przeszłam ten świat z końca w koniec.
Znowu okryłam że jest wąski jak parapet.

Choć mam przed sobą okno,
przez które jednak mogę coś zobaczyć.

I dopiero gdy przechylę głowę,
mogę poczuć jak uwiera mnie
wąskie gardło teraźniejszości.

A gdy się obrócę
nie widzę już za sobą nic.
Tak jakby, ziemia była młoda
i trzy lata temu nie było mnie
tylko pustka przekładana z miejsca na miejsce.

Tak, przez moment byłam zdziwiona
tym, że się tam nie widzę.
Przecież nie potrafię być
kimś, kim już niż jestem.

Więc patrzę przed siebie
i widzę, że przyszło lato.
Skumulowało ból głowy
i wilgotność powietrza,
oraz te dni
do nieodliczania i nieoczekiwania.

I może łudziłabym się, że
tam dalej czas, przestrzeń i wartość energii
będzie decydować. Ale widziałam już
jak bańki mydlane wybijają z ziemi asteroidy.

Przy braku praw fundamentalnych,
brak możliwości wyznaczenia
zbioru zdarzeń możliwych.

Więc nie mogę ci obiecać,
że cię oczekuje.
To lato przecież może,
spalić ziemię w wodzie.

Albo minąć mnie,
obserwującą jak cisza z milczeniem
walczy o przestrzeń.

1 komentarz: